1 I stalo sie niektórego dnia, gdy przyszli synowie Bozy, aby staneli przed Panem, przyszedl tez szatan miedzy nich, aby stanal przed Panem. [1] [2]
2 Tedy rzekl Pan do szatana: Gdzies byl, skad idziesz? I odpowiedzial szatan Panu, a rzekl: Okrazalem ziemie, i przechodzilem sie po niej.
3 Zatem rzekl Pan do szatana: Przypatrzylzes sie sludze memu Ijobowi, ze mu nie masz równego na ziemi? Maz to doskonaly i szczery, bojacy sie Boga, a odstepujacy od zlego, i który jeszcze trwa w uprzejmosci swojej; a tys mie pobudzil przeciw niemu, abym go niszczyl bez przyczyny.
4 I odpowiedzial szatan Panu, i rzekl: Skóre za skóre, i wszystko, co ma czlowiek, da za dusze swoje;
5 Ale sciagnij tylko reke twoje, a dotknij kosci jego, i ciala jego, ujrzysz, jezlizec w oczy zlorzeczyc nie bedzie.
6 Tedy rzekl Pan do szatana: Oto w rece twojej jest; wszakze zywot jego zachowaj.
7 Wszedlszy tedy szatan od oblicza Panskiego, zarazil Ijoba wrzodem zlym od stopy nogi jego az do wierzchu glowy jego;
8 Tak, ze wzial skorupe, aby sie nia skrobal; i siedzial w popiele.
9 I rzekla mu zona jego: A jeszczez trwasz w uprzejmosci twojej? Zlorzecz Bogu, a umrzyj.
10 I rzekl do niej: Tak wlasnie mówisz, jako szalone niewiasty mawiaja. Izali tylko dobre przyjmowac bedziemy od Boga, a zlego przyjmowac nie bedziemy? W tem wszystkiem nie zgrzeszyl Ijob usty swemi.
11 A gdy uslyszeli trzej przyjaciele Ijobowi to wszystko utrapienie, które nan przypadlo, przyszli kazdy z miejsca swego: Elifas Temanczyk, i Bildad Suhytczyk, i Sofar Naamatczyk; bo sie byli namówili pospolu, aby przyszedlszy pozalowali go, i cieszyli go.
12 A podnióslszy oczy swoje z daleka, nie poznali go, i wynióslszy glos swój plakali, a rozdarlszy kazdy plaszcz swój miotali proch nad glowy swe ku niebu;
13 I siedzieli z nim na ziemi siedm dni i siedm nocy, a zaden do niego slowa nie przemówil; bo widzieli, ze sie gwaltownie wzmagala bolesc jego.